piątek, 3 maja 2013

pięć


Ze złością patrzę na drzwi wywalone z zawiasów, opierające się na ścianie.
-Ostrzegałem.- wzrusza ramionami Andrzej, uśmiechając się lekko, a ja postanawiam zabarykadować się w sypialni, lecz skutecznie uniemożliwia mi to wielkimi ramionami.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Pozwalałam ci tu mieszkać, przespałeś się ze mną, mój kot cię polubił, nie gotowałam tylko, bo niespecjalnie potrafię. Marysieńka wróciła, więc co ty tu robisz? Jakoś wcześniej nie stać się było na odebranie tego cholernego telefonu i pomachanie mi z drugiej strony ulicy ty kretynie jeden.- nie powiedziałam tego na jednym wdechu, nie mam aż tak dobrych płuc, ale na dwóch i pół owszem. Wrona tylko przyglądał się mojemu słowotokowi z uśmiechem na twarzy takim, że miałam ochotę go uderzyć albo najlepiej zabić.
-Ja coś czuję.- nagle poważnieje; przyglądam mu się podejrzliwie, a on robi się czerwony, chyba po raz pierwszy w życiu.
-Andrzej Wrona nie jest z kamienia, dobrze wiedzieć.- drwię, odsuwając się od niego, bo źle by było, gdyby na mnie zemdlał przerośnięty wielkolud, ważący dwa razy tyle co ja.
-Gaja, czy ty musisz być taka obrzydliwie zjadliwa dla całego świata? Niczego nie ułatwiasz.- oburzony, opiera się o ścianę, a ja dopiero wtedy zauważam, że jest lekko pijany. Bystra Mysiakowska.
-Mnie też nie jest łatwo. Szczególnie, kiedy ktoś kogo uważałam za przyjaciela, udaje że nie istnieję.- musiałam, nie potrafię sobie odmówić chociażby drobnej uszczypliwości.
-Gajunia, ty sprawiasz że czuję.- mój śmiech roznosi się po całym mieszkaniu, a mnie łzy rozbawienia napływają do oczu, lecz ambitnie postanawiam przestać, widząc stalowe, niemal rozpaczliwe spojrzenie Andrzeja.
-Wytrzeźwiej, Wronko i wtedy pogadamy. A teraz możesz już iść, przeprosiny przyjęte, nie przejmuj się.- przyjacielsko klepię go po ramieniu, promiennie się uśmiechając i mam nadzieję, że to zakryje moje cholerne zakłopotanie, w które wprawiał mnie siatkarz.
-Nigdzie nie idę, bo nic nie jest okej. Nie odejdę od kobiety, która sprawia, że czuję się dobrze jak nigdy i którą chcę być tak po prostu, bez niczego w zamian.- dlaczego do cholery w szkole uczą trygonometrii, stolic państw, których nigdy nie odwiedzę, wzorów mydeł, kwasów i soli, wszystkiego o wojnie stuletniej i prawie Ohma, a nie o tym, jak postępować z dwumetrowym nagrzanym facetem, prawdopodobnie pieprzącym głupoty?
-Gaja, daj nam szansę, proszę.- ku swojemu zdumieniu przytakuję lekko i daję się lekko przytulić do ulubionego szarego swetra.  


______
Dziękuję wszystkim, którzy byli z Gają i Andrzejem do końca i zapraszam na nieulotnego Michała, który jest chyba najbardziej pokręconą historią jaką kiedykolwiek zaczęłam pisać.