środa, 27 marca 2013

dwa


Nie wiem jak to zrobiłam, ale usiłuję ochłodzić poparzoną prawą dłoń wodą z kranu, jednocześnie lewą ręką staram się o to, żeby nie spalić domu. W końcu pokracznie udaje mi się zakręcić palnik z gazem, ale stan jajecznicy nie jest zachęcający do konsumpcji, a nawet wręcz odwrotnie. Jajka wymieszane ze skorupkami, które niechcąco dostały się na patelnię, mienią się wszystkimi kolorami tęczy, od jasno żółciutkiego jak mały kurczaczek poprzez dorodny pomarańcz, na brązie kończąc. Nie jest tak źle, jak na naprawdę ogromny antytalent kucharski, jaki odziedziczyłam po mamusi. Potrafiłam podczas krojenia do krwi rozwalić sobie rękę do tego stopnia, że wizyta na pogotowiu i szyny były niezbędne; to naprawdę nie moja wina, że nie jestem stworzona do gotowania. Sałatki, owoce, jedzenie w proszku i restauracje są naprawdę dobrymi żywicielami. Dopóki nie pojawi się facet. Nie oszukujmy się: dalej nie miałabym pojęcia, gdzie w mojej kuchni znajduje się patelnia, gdyby Andrzej nie przypałętał się zeszłej nocy.
Chyba niechcący go obudziłam, bo siada przy stole, przecierając oczy i zastanawiając się, gdzie jest. Po chwili dopiero śmiesznie przewraca oczami, wywala moje dzieło do kosza i nastawia wodę. Nie odzywam się, bo wygląda zbyt majestatycznie i strasznie mnie onieśmiela, chociaż z reguły trudno mnie zawstydzić.
-Gaja, pomożesz mi?- stawia przede mną kawę, uśmiechając się słodko. Wygląda dość ponętnie jak na osobę, która jest skacowana i trapią ją problemy miłosne, ale wszyscy nosimy milion masek, więc specjalnie mnie to nie dziwi.
-Raczej nie, bo zaraz muszę wyjść do pracy.
Ach, ta moja sucza natura.
-Ja muszę jakoś odzyskać Marysię, a czuję że tracę ją z każdym oddechem. Przecież jest taka ładna, wszyscy koledzy z uczelni się za nią oglądają, po za tym inteligentna, wygadana, zaraz jej podrzucą jakąś ciekawą ofertę pracy za granicą, a o mnie zapomni. Pomóż mi to naprawić.- nieładnie mu z żałością, a po za tym jak wpatruje się za dużo w smutne twarze, to potem człowiek też gorzknieje i robi mu się przykro, tak jak teraz mi. A w międzyczasie zauważam, że niezły romantyk z tego Adrzejka. Traci ją z każdym oddechem?
Kompletnie nie mam pojęcia, o co tej zimnej wyrachowanej suce chodzi i czemu tak pogrywa z mężczyzną, który dałby jej serce na tacy, więc wysilam się na beznadziejnie tandetne rady, które przeczytałam w jakiś poradnikach dla kobiet leżących w poczekalni u lekarza. Zaczęło się na kwiatach i kolacji, poprzez wakacje w jakimś cudownym miejscu, jak Paryż albo Nowy Jork, na czułym i romantycznym seksie jako największym dowodzie miłości skończywszy.
Szczerze uwierzył, że doświadczenie pozwala mi formułować takie rady, a ja podtrzymywałam to, kiwając w odpowiednich momentach głową, dodając, żeby kupił czerwone róże i żeby wyjazd do stolicy Francji był totalnie spontaniczny; zapewniałam, że na pewno się ucieszy i wszystko wróci do normy, a on nie będzie musiał być stałym klientem baru na Leśnej.
-Normalnie Gajka jak to się uda, to stawiam ci piwo.- pomimo tego, że tego alkoholu miałam już dość w pracy, to ucieszyło mnie to bardziej niż jakieś pieprzone tulipany i cuda jakie wymyślał Andrzej przy kolejnych kawach i moich papierosach.
Kiedy z nudów wyrywam sierść Rumkowi i marznę na balkonie, usiłując skupić się na literkach, wbiega ze zbulwersowaną miną i siada obok mnie, a ja mam wrażenie, że coś cholernie nie wyszło.
-Spieprzyłem sprawę, wiesz? Poszedłem, z kwiatami, uśmiechnęła się nawet, matko jak cudnie, a potem pocałowałem ją w policzek i pachniała dorodnymi wiśniami, które uwielbiam i miała na sobie ten mój ukochany miętowy sweter odsłaniający jej lewe ramię, na którym ma dziurę, dmuchawca fajnego. A potem owszem, kolacja we dwoje, rozmawialiśmy i miałem przez chwilę cudowne wrażenie, że wszystko będzie dobrze, a potem zapytała, kto mi to wszystko doradził.
-I?- spojrzałam na niego wyczekująco, wplatając palce w futerko Rumka, chociaż domyślałam się ciągu dalszego. Głupi Andrzejko.
-No powiedziałem jej, że poznałem w barze na Leśnej taką jedną Gaję, która mi pomogła. A ona wtedy nazwała mnie skurwielem i stwierdziła, że jestem kłamcą i oszustem, skoro miałem pić wódkę z Konarskim, a nie spędzać upojne noce z jakąś barową dziwką. Oburzyłem się trochę, bo zupełnie cię nie zna, a ona powiedziała, że jestem beznadziejny.- mój kochany, nieporadny Wrona wyglądał, jakby strzeliło go sto piorunów. Zdumiony faktem, że idealna Marysia potrafiła zrobić aferę z nocy u jakiejś nic nie znaczącej dziewuchy, zdegustowany, że nazwała mnie dziwką, zrozpaczony, bo oddalała się i to w tempie ekspresowym.
Pierdoliło mu się życie, a on siedział na balkonie z czarnym kotem na kolanach u tej barowej dziwki z Leśnej, pozwalając, żeby głaskała go po głowie i mruczała marne słowa pocieszenia. 

________
muszę być skałą trwałą, co by się nie działo całą energię kierować na nią

środa, 6 marca 2013

jeden


Postawiłam przed nim kolejny kieliszek wódki, starając się, żeby jego ogromne dłonie, głaszczące moje palce w ramach podziękowania nie wyprowadziły mnie z równowagi.
-Gajunia, ale powiedz mi, dlaczego ona mi to robi, skoro ja ją tak kurewsko kocham.
Nie miałam pojęcia, czemu ona mu robi; nie wiedziałam też, jak z nim rozmawiać, albo go spławić, ewentualnie pocieszyć. Nie pomagał Szymuś, który cały czas z lubieżnym uśmiechem na ustach przyglądał się Andrzejowi, a w spodniach urosło mu co nieco.
Barowe znajomości nigdy dobrze się nie kończą, a najlepszym na to dowodem była płacząca na zapleczu Duśka, która uwierzyła jakiemuś bogatemu frajerowi, że właśnie zdradziła go ta jedyna, pocieszała, współczuła, a koniec końców okazało się, że z jego żoną wszystko w porządku, tylko chwilowo była niedyspozycyjna w sprawach erotycznych. To naprawdę zawsze wyglądało podobnie, dlaczego nie zamierzałam poddawać się urokowi Andrzeja, opiekować się nim, jakby był dzieckiem ani analizować wad i zalet wielbionej przez niego Marysi, którą widywałam codziennie, kiedy biegłam na uczelnię.
Wysoka, z cudnymi blond lokami, obdarzona wspaniałą figurą, zawsze nienagannie wyglądająca. Odwracali się za nią wszyscy napotkani faceci, a także część kobiet; ideał i zupełnie przeciwieństwo biednej Gajki z baru na Leśnej.
-Andrzej, za pół godziny zamykamy. Myślę, że powie nieś iść już do domu. Marysia będzie się martwić.- tego ostatniego miałam nie mówić, ale jakoś wymknęło się samo, ale Wrona tylko prychnął z niesmakiem, patrząc, jak znikam na zapleczu.
W domu wita mnie Rumek, zostawiający ślady po swojej czarnej sierści na moich nogach, mokry parapet, bo znów zapomniałam zamknąć okna a padało i sterta naczyń w zlewie. Kolejny samotny wieczór przegadam do kota, obiecując sobie, że zainwestuję w telewizor. Maluję przy jakiś smętnych piosenkach paznokcie na czarno i nazbyt optymistycznie odpisuję na maila będącej w Anglii siostry, ze u mnie wszystko okej, chyba kogoś poznałam, raz w tygodniu odwiedzam rodziców, rzuciłam palenie i zaczęłam rozglądać się za nową pracą. Kiedy starannie ułożone naczynia w suszarce cieszą moje oko, kwiatki są podlane, Rumkowi nie brakuje wody ani karmy, mogę z czystym sumieniem nałożyć za dużą koszulkę do spania i próbować się oszukać, że ten dzień nie był wcale taki zły.
A zły był jak diabli, przez Andrzeja i tą jego Marysieńkę. Zmuszanie mnie do zabawy w psychologa zaczynało mnie już nudzić, a fakt, iż zaczynałam chyba za bardzo lubić Wronę i przyzwyczajać się do jego wizyt, wyprowadzał mnie z równowagi i dziwnie denerwował.
Zasypianie przerywa mi donośne stukanie do drzwi i niemalże jęczę z rozpaczy, kiedy przez judasza zauważam, kto się do mnie dobija. Z westchnieniem otwieram mu drzwi, a on wtacza się do środka i aby nie upaść opiera o wieszak. Wygląda przy tym tak zabawnie, że nie mogę powstrzymać uśmiechu.
-Cześć.- uśmiecha się, dziwnie pozdrawiając mnie ręką i lustrując moje ciało, a jego wzrok spoczywa na nagich udach, co mi się nie podoba.
-Andrzej, chyba jest zbyt późno na odwiedziny.- zauważam, ale on nie słucha, tylko ściąga buty, kurtkę,  i idzie się gościć na moim materacu w sypialni i zajmując go prawie w całości, a sekundę potem na jego piersi ląduje Rumek, który zaczyna mruczeć rozkosznie, gdy Wrona przeczesuje palcami jego czarną sierść.
-Gaja.- unosi lekko głowę, obdarzając mnie niepewnym spojrzeniem, zmętniałym od wypitego alkoholu krążącego w jego żyłach.
-Co?- burczę trochę niegrzecznie, ale chyba mam prawo do bycia zdenerwowaną. Tak, zdecydowanie mam.
-Zrobiłem ci miejsce.- klepie materac obok siebie z tak rozbrajającym uśmiechem, że nie mogę nic innego zrobić, aniżeli położyć się obok niego, chociaż średnio mi się to uśmiecha.
-Jesteś zła?
-Przyłazisz tu w środku nocy pijany, zajmujesz moje miejsce do spania, kot cię polubił i w dodatku tak ładnie pachniesz.- nie wierzę że to ostatnie powiedziałam na głos, ale zapach był naprawdę imponujący, chociaż perfumy przemieszane z alkoholem i fajkami nie powinny pobudzać wyobraźni i kusić.
-To nie odpowiedź na moje pytanie.
-Skąd znasz mój adres?- on się czerwieni; pąsowieją mu policzki, błądzi wzrokiem po suficie i zaczyna dziwnie drgać mu noga. Patrzę na niego z zaskoczeniem, a on niby od niechcenia wzrusza ramionami.
-No co, Szymona zapytałem.- chowa twarz w poduszce.
-I tak po prostu ci powiedział?- unoszę brwi, bo Szymuś nigdy nie był plotkarzem, gadułą ani kimś kto kopie dołki pod kolegami z pracy; raczej postrzegałam go jako uczciwego, fajnego faceta, w którym można się zakochać, gdyby nie jeden mankament: był gejem.
-Gaja, proszę cię, no. Nie każ mi tego mówić.- oczywiste było, że zrobiłam dokładnie odwrotnie, a po chwili nie mogłam uwierzyć, że rozpiął koszulę, wydymał usta, nachylał się i prawił komplementy Rudnickiemu po to, żeby dostać mój adres.
Chciałam powiedzieć coś złośliwego, niemiłego, a najlepiej dotyczącego Marysi, żeby się obraził i poszedł sobie, ale spał już, na moim materacu, opatulony moją kołdrą, z moim kotem na torsie i o zgrozo, pasował do tego wszystkiego.
 ___________
5 dziwnych części, bez rewelacji.
 Jak mam was informować, to zostawcie numer gg. 

bohaterowie

Gaja Mysiakowska

Something in the way you move makes me feel like I can't live without you.


Andrzej Wrona 

Not really sure how to feel about it.